Zajęcia
artystyczne. Phi, kto wymyślił taki idiotyczny przedmiot?
Rzuciłam
torbę na ostatnią ławkę w klasie i usiadłam na krześle. Nie
miałam nawet zamiaru przeprosić za spóźnienie, które wyniosło
zaledwie 5 minut.
Dziwne było to, że nikt wcześniej nie zajął tego miejsca. Jakby czekało specjalnie dla mnie. Miałam stąd bardzo dobry widok na całą klasę.
Wyciągnęłam z torebki notes i długopis. Zaczęłam coś bazgrolić i nawet nie zauważyłam kiedy spod mojego "pióra" wyszedł, hm... obraz oczu. Obraz pięknych oczu, które ujrzałam tylko raz... i które wpatrywały się teraz we mnie. Spuściłam wzrok, gdy ujrzałam, że Fate się na mnie patrzy.
Co on tu robi?
Dziwne było to, że nikt wcześniej nie zajął tego miejsca. Jakby czekało specjalnie dla mnie. Miałam stąd bardzo dobry widok na całą klasę.
Wyciągnęłam z torebki notes i długopis. Zaczęłam coś bazgrolić i nawet nie zauważyłam kiedy spod mojego "pióra" wyszedł, hm... obraz oczu. Obraz pięknych oczu, które ujrzałam tylko raz... i które wpatrywały się teraz we mnie. Spuściłam wzrok, gdy ujrzałam, że Fate się na mnie patrzy.
Co on tu robi?
Ma
tu lekcje tak jak ty idiotko.
Oj
cicho, warknęłam w myślach i mimowolnie się zarumieniłam.
Miał
dziewczynę a przypatrywał się mi. A ty masz chłopaka i też się
na niego gapisz. Zaraz nie wytrzymam. Wzięłam głęboki oddech i
zamknęłam oczy. Postanowiłam skupić się na lekcji co dla mnie
było bezsensownym zajęciem. Ale lepsze to niż wgapianie się w
chłopaka szkolnej lafiryndy. Odwróciłam wzrok i skupiłam się na
rysowaniu tego, co zostało mi przerwane. Lekcja minęła spokojnie.
Nauczycielka nic się nie czepiała, co było dla mnie nowością.
Rozległ się dzwonek i wszyscy zaczęli się pakować. Wrzuciłam
swoje rzeczy niedbale do torebki, gdy przede mną rozległ się głos
nauczycielki.
-
Panno Destiny, proszę podejść na chwilę.
Powstrzymałam
salwę przekleństw, która cisnęła mi się na język. A dopiero ją
pochwaliłam, pomyślałam.
Co
za szybko, to niezdrowo, pamiętasz? Znów odezwał się ten wredny
głosik, to moje drugie ja.
Z
niechęcią zostałam po tej nudnej lekcji. Podeszłam z gracją do
biurka panny Sophie. Nie była jeszcze mężatką, a już zaczęła,
hmm… przekwitać? Boże Święty, skąd u mnie takie słownictwo.
Otrząsnęłam się i stanęłam przy biurku, które było zawalone
różnymi papierami i o dziwo jakimiś tkaninami. No tak, pieprznięta
nauczycielka sztuki, z tego co mówił mi kiedyś przypadkiem
Christopher.
-
Panno Anderson, niech pani sobie nie myśli, że nie zauważyłam
panny znacznego spóźnienia - spojrzałam na nią ze znudzeniem, ale
wciąż słuchałam tego, co ma mi do powiedzenia. Jakoś nie
uśmiechało mi się zostawać pierwszego dnia w nowej szkole po
lekcjach.
-
I co w związku z tym?
-
Proszę nie być bezczelną - oburzyła się. - Nie będę zamykała
cię w kozie ani skazywała na prace porządkowe, bo to według mnie
bez sensu - w duchu się z nią zgodziłam. - Za to będziesz brała
udział w szkolnym przedstawieniu.
-
Dokładnie to musicalu.
Odwróciłam
się i moim oczom ukazał się nikt inny tylko Fate Parker. W sumie
to tego można było się spodziewać. Jak w jakiejś durnej i do
tego cholernie taniej komedii romantycznej. Tym razem bez happy endu.
Cóż,
przykro mi, moje ja
odezwało się z
sarkazmem.
-
Musicalu, powiadasz? - zlustrowałam go wzrokiem, który po jakimś
czasie zatrzymał się na jego kształtnych ustach. - Cóż, mamy
problem. Ja nie potrafię śpiewać. Jeśli to wszystko, to życzę
miłego dnia. Do-nie-zobaczenia.
I
po prostu wyszłam. Co oni sobie myślą? Że za jakieś głupie
pięciominutowe spóźnienie będę śpiewać w jakimś idiotycznym
czymś przed całą szkołą. Niedoczekanie boskie.
-
Destiny, zaczekaj!
-
Czego ode mnie chcesz? - tak, to znów był Fate.
-
Nie bądź niemiła.
-
Nie mów, że jestem niemiła dopóki mnie nie poznasz - odgryzłam
się i pomimo jego prośby o poczekanie, ruszyłam w dalszą drogę.
-
Chcesz, żeby wyrzucili cię ze szkoły?
Odwróciłam
się w jego stronę i spojrzałam na niego.
-
Nie zrobią tego.
-
A jednak, Destiny. Nie znasz panny Sophie. Jest cholernie mściwa, a
biorąc pod uwagę, że dyrektor jest jej niedalekim wujem, to sama
wiesz co z tego może wyniknąć.
Westchnęłam
głośno i zamknęłam oczy.
-
Jeden musical, rola jakaś drugoplanowa. Nic więcej. Dziękuję za
uwagę - ukłoniłam się ironicznie. - Żegnam.
Nie
obchodziło mnie to, co sobie o mnie pomyślał. Miałam to głęboko
w dupie. Jak na razie chciałam znaleźć Erica, co niestety mi się
nie udało po dziesięciu minutach poszukiwania. Poszłam do toalety.
Otworzyłam torebkę i znalazłam w niej puder. Wzięłam pędzelek i
delikatnie przejechałam nim po kościach policzkowych. Wyciągnęłam
fajkę i zapalniczkę. Weszłam do kabiny i usiadłam na sedesie.
Wiedziałam, że na terenie szkoły nie można było palić, jednak
miałam to w głębokim poważaniu. Wypuściłam bucha z ust i się
uśmiechnęłam. Wbrew rozumowaniu mojego mózgu czułam, że serce
podpowiada mi co innego. Byłam z Ericem, ale myślami wciąż
wracałam do brązowych oczu Fate'a, jego kształtnych warg, które
praktycznie ciągle układały się w (niestety) zaraźliwy uśmiech.
Wypuściłam dym, który wzleciał wysoko w górę i w miarę wzlotu
znikał. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki. Nie pomyliłam
się, zgadując, że to były dwie osoby.
-
Morrigam, widziałaś tą nową, jak jej tam, Destiny? - byłą
niewysoką blondynką, która miała zdecydowanie za dużo pudru na
twarzy. Zauważyłam to, gdy ledwo lawirując na desce klozetowej,
zajrzałam przez górną część kabiny. Tak, nadal paliłam.
-
Tą blond sukę? Oczywiście. Pojawiła się w łazience, gdy
wychodziłam z Fate'm. Chyba myślała, że mu obciągnęłam. A
niech wie, że jest mój. Wytrzymać z tym nudziarzem do końca
college'u i dobrą pozycję na uniwerku mam zagwarantowaną.
Zaśmiała
się jak taka typowa suka i dziwka. Zastanawiałam się po co mam się
dłużej przed nimi ukrywać. Wyrzuciłam niedopałem i spuściłam
wodę z hukiem upuszczając deskę. Otworzyłam drzwi i podeszłam do
umywalek. Odkręciłam wodę i włożyłam do niej ręce. Myjąc
dłonie w powolnym tempie przyglądałam się mimice twarzy Morrigam,
która z sekundy na sekundę stawała się coraz inna. Zakręciłam
kurki i otrzepałam ręce nad zlewem. Zwinnym ruchem założyłam
torbę na prawe ramię i ruszyłam do drzwi wyjściowych. Odwróciłam
się na odchodne i z uśmiechem na twarzy, powiedziałam:
-
Zobaczymy, czy jest twój.
Zamknęłam za sobą drzwi i głośno
się zaśmiałam.
~ colorshandy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz